Minął prawie miesiąc od naszego powrotu z wojaży, a ja jeszcze głową tam. I serduchem. Fakt – po powrocie porwała mnie praca, nadrabianie zaległości, warsztaty, filcowe zamówienia… więc teoretycznie nie miałam czasu na tęsknotę. No właśnie. Teoretycznie.
Tym razem zjechaliśmy część Birmy i Tajlandię. Birma – to dla nas nowość. I zachwyciliśmy się nią. Tajlandia za to jest dla mnie jak drugi dom. Sentyment przeogromny i bezwarunkowa miłość.
Po tegorocznych smykaniach jestem pełna kolorów. Naładowana wzorami, haftami, tkactwem… mam wręcz wrażenie, że zaraz eksploduję od tych kolorów, które mam w głowie;) Czekam jeszcze tylko na taki moment, aż zrealizuję wszystkie zaległe sprawy i będę mogła ze spokojnym sumieniem wyrzucić z siebie to wszystko co we mnie aż krzyczy.
Pozdrawiam kolorowo.